Rozdział VI
W kącie pomieszczenia znajdowała się postać, a właściwie była to wielka muchołówka, która wisiała do góry nogami w rogu na suficie. Po krótkiej chwili od pojawienia się tego dziwadła, te zaczęło się otwierać. W środku można było dostrzec ciało mężczyzny, które dzieliło się na dwie połowy: prawą koloru czarnego i lewą koloru białego. Obie strony miały krótkie zielone włosy i żółte oczy pozbawione źrenic. Jego ciało po części było zasłonięte płaszczem. Czarnym z wyszytymi gdzieniegdzie czerwonymi chmurami.
- Uchiha Sasuke… – wypowiedziała biała połowa. – Miałeś dostarczyć nam ośmioogoniastego...
- Po raz drugi zawiodłeś – dokończyła czarna.
- Uchiha Sasuke… – wypowiedziała biała połowa. – Miałeś dostarczyć nam ośmioogoniastego...
- Po raz drugi zawiodłeś – dokończyła czarna.
Widać było, że kruczowłosy hamował się, by nie wybuchnąć gniewem. Nie przepadał za tym członkiem Akatsuki. Biała połowa była znośna, lecz czarna pozwalała sobie na uszczypliwe komentarze, których nie trawił. Siedząc dalej na łóżku, zacisnął mocno pięści na kołdrze, która go do połowy okrywała, po czym odezwał się z dumą:
- Powaliłem Hachibiego swoimi czarnymi płomieniami. Przypiekły go tak, że stracił przytomność, a mi zagwarantowało zwycięstwo.
- Jednak mimo, że go pokonałeś, to nie wziąłeś go ze sobą do kryjówki – zauważył czarny Zetsu.
- Bo zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam zamiaru wykonywać czyiś rozkazów! Zwłaszcza takiej osoby jaką jest Madara. Mam tylko jeden cel, do którego dążę i nic mi w tym nie przeszkodzi – powiedział z pogardą w głosie.
Miał dosyć tej rozmowy, wydawała mu się bezcelowa. To, że wstąpił do Akatsuki nie równało się z tym, że porzuci dla nich wszystkie swoje plany dotyczące zniszczenia Konohy, by tylko wypełnić zadanie, które mu powierzyli. Obecność muchołówki niemiłosiernie go męczyła, nie chciało mu się w tej chwili z nim sprzeczać. Chciał odpocząć od całego zgiełku.
- Rozumiem – odezwała się biała połówka. Zetsu najwidoczniej miał coś jeszcze do powiedzenia, ale uniemożliwiała mu to dwójka shinobich, którzy stali i przysłuchiwali się ich rozmowie.
Sasuke widząc, że przeszkadza mu ich towarzystwo, grzecznie, na tyle ile było go stać, ale stanowczo zażądał opuszczenia pomieszczenia przez różową i białowłosego. Dodał jeszcze żeby Suigetsu zaprowadził Sakurę do jego pokoju i tam ją chwilowo zostawił.
Członek Akatsuki odprowadził wzrokiem dwójkę shinobi do drzwi. A po ich zamknięciu z powrotem spojrzał w stronę kruczowłosego, mówiąc:
- Myślałem, że macie tylko jedną kunoichi w drużynie.
- To źle myślałeś – warknął Uchiha, po czym nie wiele myśląc nad tym co mówi, dodał:
– Jest moim nowym medykiem.
Przez chwilę można było dostrzec niemałe zdziwienie na twarzy członka Akatsuki, ale zaraz potem stłumił emocje i z wymalowaną apatią na twarzy zmienił temat.
- Madara nie będzie zachwycony Twoim wycofaniem się z organizacji, poza tym chciał żebyś się do niego wybrał w najbliższym czasie – odezwała się czarna połówka.
- Nic mnie to nie obchodzi – odpowiedział obojętnie. – Przekażcie mu, że jeśli chce się ze mną widzieć, to niech sam do mnie przyjdzie - Warknął w jego stronę, po czym położył się na boku, dając do zrozumienia, że ich konwersacja dobiegła końca.
Muchołówka zdumiona tymi słowami wisiała parę chwil w bezruchu, by w końcu zabrać głos:
- Zrobimy jak każesz Sasuke i przekażemy mu Twoje słowa – powiedziała ironicznie biała połowa.
- Arogancki, jak zawsze – podsumowała czarna, po czym użyła swojej techniki Kagero i ponownie połączyła swoje ciało z sufitem, by opuścić pokój i udać się w bardzo szybkim tempie w inne miejsce.
- Zrobimy jak każesz Sasuke i przekażemy mu Twoje słowa – powiedziała ironicznie biała połowa.
- Arogancki, jak zawsze – podsumowała czarna, po czym użyła swojej techniki Kagero i ponownie połączyła swoje ciało z sufitem, by opuścić pokój i udać się w bardzo szybkim tempie w inne miejsce.
Sakura idąc korytarzem razem z Suigetsu, który to prowadził ją do pokoju Uchihy, analizowała co miało miejsce jeszcze parę chwil temu. Dlaczego Sasuke nie pozwolił jej na obejrzenie oczu? Kim była postać, która to pojawiła się na suficie? Kolejny członek Akatsuki? Kim jest Madara, o którym usłyszała w czasie rozmowy dwójki mężczyzn? I jakie ma plany Uchiha, do których tak nieubłaganie dąży? Wszystko to odłożyła na bok, ponieważ już zbliżali się do ozdobnych, mosiężnych drzwi, a ona nie znała odpowiedzi na żadne z tych pytań. Hozuki otworzył wrota, po czym przepuścił różową przodem, jak to miał w zwyczaju prawdziwy gentelmen.
Sakura niepewnym krokiem wkroczyła do środka. Jej szmaragdowym tęczówkom ukazał się duży pokój, w którym to na środku znajdowało się wielkie dwuosobowe łoże z mnóstwem miękkich, starannie ułożonych poduszek na nim. Nad łóżkiem wisiał obraz z namalowanym z jednym z najstarszych i najbardziej szanowanych klanów Wioski Ukrytego Liścia, herbem klanu Uchiha. Po lewej stronie, umiejscowiona była szafka nocna, na której stała niewielka nocna lampka. Tuż obok był stolik, na którym leżało kilka niestaranie ułożonych zwoi i wielka dwudrzwiowa szafa na ubrania. Z prawej strony łóżka dostrzegła komodę z półkami, na których stały książki, a także skórzany fotel. Wyglądało to jak kącik do czytania. Były także drzwi, najprawdopodobniej prowadzące do łazienki. W sypialni dominowały kolory w różnych odcieniach szarości, co bardzo pasowało do właściciela. Jednak jej także przypadło do gustu, bo było tu niezwykle elegancko, czysto i przytulnie.
- Na razie zjedz śniadanie, które Ci zrobiłem, a później zobaczymy co szef postanowi – powiedział białowłosy, po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
- Na razie zjedz śniadanie, które Ci zrobiłem, a później zobaczymy co szef postanowi – powiedział białowłosy, po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
Ta stała oszołomiona w bezruchu kilka minut. W końcu dostała szansę, której nie mogła zaprzepaścić. Była sama w pokoju, w którym to urzędował Uchiha Sasuke, mogła w końcu znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Czym prędzej przyłożyła ucho do drzwi i gdy już upewniła się, że Suigetsu oddalił się od pokoju, wzięła się za przeszukiwanie wszystkich szuflad, półek, zakamarków, a także miała nadzieję na znalezienie jakichś kryjówek w sypialni kruczowłosego...
~***~
Tymczasem oddział Yamato wraz z drużyną Kakashiego bezpiecznie dotarł do Konoha-Gakure. Z powodu dużych obrażeń, byli zmuszeni pozostawić Uzumakiego i kilku innych ninja w pobliskim szpitalu, jednakże sami ruszyli prosto do siedziby Hokage by zdać raport.
- Że co?! - krzyknęła na cały gabinet Piąta, dowiedziawszy się o pojmaniu uczennicy.
- Niestety nie zdołaliśmy jej w żaden sposób pomóc, aczkolwiek wysłałem swoje psy ninja na przeczesanie terenu - wyjaśnił siwowłosy. Był zły na siebie, że doprowadził do takiej sytuacji, obwiniał się, że nie mógł nic więcej zrobić. Zawsze kierował się rozsądkiem, ale nie zawsze rozum szedł w parze z sercem.
- Jak ten łajdak mógł ją tak bezkarnie porwać?! Czy on nie zdaje sobie sprawy jakie, to musi być bolesne, dla niej i Naruto?! - Uderzyła pięścią o blat biurka, które pod wpływem niewyobrażalnej siły roztrzaskało się na kawałeczki.
- Powinnam sama osobiście po nią pójść. Jest dla mnie jak córka! - Łzy powoli zbierały się do jej oczu. - Już straciłam tyle ważnych dla mnie osób, ona nie może być kolejną!
- Rozumiem Tsunade, ale jesteś Hokage... Gdyby Ciebie tutaj zabrakło, cała Wioska byłaby w niebezpieczeństwie. - Próbował zachować zimną krew. - To ja pozwoliłem ją zabrać, więc zrobię wszystko żeby sprowadzić ją całą i zdrową z powrotem, do domu.
- Dobrze. Zacznij od zaraz. Weź ze sobą najlepszych tropicieli - rzekła. - A co z Naruto? - skierowała to pytanie do brązowowłosego.
- Leży w szpitalu i nie wygląda najlepiej. Moi medycy mówili, że jest w ciężkim stanie, jest gorzej niż po ostatniej kontroli Kyuubiego. Poprosiłem Shizune, aby rzuciła na niego okiem - odpowiedział Tenzou.
- Rozumiem, zaraz sama do niego zajrzę.
- Powinnam sama osobiście po nią pójść. Jest dla mnie jak córka! - Łzy powoli zbierały się do jej oczu. - Już straciłam tyle ważnych dla mnie osób, ona nie może być kolejną!
- Rozumiem Tsunade, ale jesteś Hokage... Gdyby Ciebie tutaj zabrakło, cała Wioska byłaby w niebezpieczeństwie. - Próbował zachować zimną krew. - To ja pozwoliłem ją zabrać, więc zrobię wszystko żeby sprowadzić ją całą i zdrową z powrotem, do domu.
- Dobrze. Zacznij od zaraz. Weź ze sobą najlepszych tropicieli - rzekła. - A co z Naruto? - skierowała to pytanie do brązowowłosego.
- Leży w szpitalu i nie wygląda najlepiej. Moi medycy mówili, że jest w ciężkim stanie, jest gorzej niż po ostatniej kontroli Kyuubiego. Poprosiłem Shizune, aby rzuciła na niego okiem - odpowiedział Tenzou.
- Rozumiem, zaraz sama do niego zajrzę.
~***~
Minęło kilka dni odkąd Uchiha wybudził się z poważnego stanu. Przez ten okres czasu nie miał zbyt dużo siły, więc postanowił nie ruszać się z „sali szpitalnej”, w której leżał i odbywał rehabilitację. W sumie to nawet nie miał ochoty wychodzić z łóżka, bo przy gwałtowniejszych ruchach czuł ból, który wydobywał się z świeżo zabliźnionej rany na brzuchu. Jednak wiedział, że ten sposób terapii, długo nie potrwa, bo musiał zająć się swoją organizacją, a przede wszystkim celem, do którego tak dąży. Na szczęście miał sporo czasu, aby obmyślić jaki będzie kolejny ruch Taki. Czym prędzej wstał i wziął do ręki szlafrok, którym następnie się okrył i wyszedł z pokoju.
Po drodze spotkał czerwonowłosą, która to właśnie szła do niego z samodzielnie przygotowanym śniadaniem.
- Karin, zbierz resztę w pokoju narad, musimy coś ustalić – powiedział oschle i skierował się do owego pokoju.
- Karin, zbierz resztę w pokoju narad, musimy coś ustalić – powiedział oschle i skierował się do owego pokoju.
Różowa przez ten czas nie opuszczała pokoju Sasuke, nie licząc tej drogi do „sali szpitalnej”, gdzie przeprowadzała jego kurację. Pierwszej nocy, którą tam spędziła w ogóle nie spała, ponieważ była tak pochłonięta przeszukiwaniem jego sypialni. Niestety niczego ciekawego nie znalazła. Jedynie kilka zwoi, które na jej nieszczęście miały na sobie specjalne notki, dzięki którym nikt niepożądany nie miał do nich dostępu. Były tak zaprogramowane, że jeśli ktoś chciał je usunąć albo otworzyć zwój to automatycznie nastąpiłoby samozniszczenie. Nie mogła do tego dopuścić, gdyż wyszłoby na jaw, że grzebała w nie swoich rzeczach. Jedyny interesujący przedmiot jaki znalazła w sypialni kruczowłosego, to album ze zdjęciami, ale nie byle jakimi. Były tam fotografie jego rodziny.
Trzymając owy przedmiot w ręce, usiadła na skraju łoża i przeglądała w nim kolejne strony. Jakże było to dla niej dziwne uczucie widząc jak ten ponury, chłodny Sasuke, na zdjęciach, jeszcze jako małe dziecko był taki szczęśliwy. Widać, że był przywiązany do swojej rodziny. Zwłaszcza do troskliwej matki.
Tak, Mikoto Uchiha wyglądała na bardzo miłą i uprzejmą kobietę. Z fotografii mogła wywnioskować, że ogromnie dbała o swoich synów i wiedziała, jak pomóc im w problemach. Młody Uchiha wydawał się być bardziej przywiązanym do matki, niż do ojca. Co nie znaczyło, że go nie kochał.
O ile dobrze pamiętała, jeszcze za czasów Akademii kilka razy widziała Fugaku Uchihę. Zdaję się, że jednak niezbyt często, bo dłużej nad tym główkując stwierdziła, że jego wizyty w szkole mogła policzyć na palcach jednej dłoni. Nie wydawał się on osobą zainteresowaną poczynaniami swojego najmłodszego syna. Raczej był bardzo poważny i rzadko się uśmiechał.
Przekładając kartkę na kolejną stronę spostrzegła, że zaczynają się zdjęcia przedstawiające dwóch braci. Na jednym można było zobaczyć jak dwójka spacerowała wiosną po parku zajadając się takoyaki, na kolejnym starszy brat pokazywał młodszemu jak rzucać trafnie shirukeny do celu, a na następnym pozowali do zdjęcia przytulając się, a zarazem robiąc sobie nawzajem „królicze uszy” nad głowami. Byli roześmiani, promieniujący, a z ich uśmiechniętych twarzyczek, aż kipiało życie. Jej mina na ten widok kompletnie zrzedła, przypominając sobie jaki to obecnie jest Uchiha. Sięgając w głowie do czasów Drużyny 7 niezbyt miło wyrażał się o swoim bracie. Nie znała Itachiego, ale jej mentorka Tsunade pokazała jej jego akta. Z tego co wtedy wyczytała na jego temat, to był on cichy, tajemniczy i chłodny. Posiadał mroczną osobowość nie okazującą uczuć zewnętrznych. Wszystkie swoje uczucia i emocje tłumił w głębi serca, nie pozwalając aby były widziane na jego twarzy, czy w zachowaniu. Można było rzec, że był idealnym shinobim, który stosował się do każdych, nawet tych bezdusznych zasad ninja, które to mówiły, by nie okazywać jakichkolwiek uczuć.
Przekładając kartkę na kolejną stronę spostrzegła, że zaczynają się zdjęcia przedstawiające dwóch braci. Na jednym można było zobaczyć jak dwójka spacerowała wiosną po parku zajadając się takoyaki, na kolejnym starszy brat pokazywał młodszemu jak rzucać trafnie shirukeny do celu, a na następnym pozowali do zdjęcia przytulając się, a zarazem robiąc sobie nawzajem „królicze uszy” nad głowami. Byli roześmiani, promieniujący, a z ich uśmiechniętych twarzyczek, aż kipiało życie. Jej mina na ten widok kompletnie zrzedła, przypominając sobie jaki to obecnie jest Uchiha. Sięgając w głowie do czasów Drużyny 7 niezbyt miło wyrażał się o swoim bracie. Nie znała Itachiego, ale jej mentorka Tsunade pokazała jej jego akta. Z tego co wtedy wyczytała na jego temat, to był on cichy, tajemniczy i chłodny. Posiadał mroczną osobowość nie okazującą uczuć zewnętrznych. Wszystkie swoje uczucia i emocje tłumił w głębi serca, nie pozwalając aby były widziane na jego twarzy, czy w zachowaniu. Można było rzec, że był idealnym shinobim, który stosował się do każdych, nawet tych bezdusznych zasad ninja, które to mówiły, by nie okazywać jakichkolwiek uczuć.
Zamknęła album. Niczego nowego się nie dowiedziała. Westchnęła głośno, po czym schowała go do szuflady, z której wcześniej go wyjęła. Opadła bezwładnie na łóżko i skrzyżowała ręce za głową. Patrząc w sufit zastanawiała się nad odpowiedziami na nurtujące ją pytania. Jego plany i osoba, która pojawiła się na suficie dalej były dla niej zagadką, jednakże postać Madary, o którym to usłyszała w trakcie rozmowy kilka dni temu, zaczęła jej świtać. Przypomniała jej się lekcja z Akademii ninja o historii założenia Konoha-Gakure. Ów shinobi był jednym z dwóch założycieli wioski. Znany był jako legendarny ninja, który przewodził klanowi Uchiha. Ale z tego co pamiętała, to poróżnił się on z wioską i został zbiegłym ninją, by następnie zginąć w walce z Pierwszym Hokage, Hashiramą Senju. Zresztą nawet gdyby miał przeżyć, to teraz by miał ze sto lat, a co taki staruszek może zrobić?
Ponownie westchnęła i wstała do pozycji siedzącej. Wiedziała, że musi z nim porozmawiać. Nie odzywała się do niego zbyt często, a jak już to zwykle to były krótkie monologi, w których były zamieszczone wskazówki jak ma o siebie dbać. Będzie to ciężka rozmowa, ale musi się dowiedzieć jakie ma plany. W końcu uratowała mu życie i jest jej coś za to winien. Wstała, po czym udała się w stronę łazienki.
W tym samym czasie w pokoju narad zebrali się już wszyscy członkowie Taki. Kruczowłosy stał naprzeciwko trójki i mierzył ich swoim przenikliwym wzrokiem.
- Zgromadziłem was tutaj, bo chciałem przekazać wam kolejne kroki naszej organizacji – powiedział chłodno.
- Jak wiecie moim celem jest zniszczenie Wioski Ukrytej w Liściach, ale zanim to zrobię chciałbym zabić starszyznę Konohy – kontynuował.
- Starszyznę?! Ale my o nich nic nie wiemy – zauważył trafnie Suigetsu.
- Dlatego chcę, żeby Karin została moim szpiegiem i udała się tam, aby zebrać jakieś informacje – zwrócił się do czerwonowłosej kunoichi, której ten pomysł nie przypadł do gustu.
- Ale dlaczego ja?!
- Z prostych powodów. Ja tam nie mogę pójść, bo jestem wpisany w Księdze Bingo, zresztą Suigetsu też. A Juugo nigdzie beze mnie nie może się udać, bo w każdej chwili może stracić nad sobą kontrolę, a tylko ja jestem w stanie go powstrzymać – wyjaśnił spadkobierca sharingana.
Na minie okularnicy pojawił się grymas niezadowolenia. Nie podobało jej się to, że posyła ją tam samą, nie była pewna czy poradzi sobie z taką misją. Przecież informacji o starszyźnie nie będzie można zdobyć w pobliskim barze. Ponadto nie miała zamiaru pozostawiać "dwójkę kochanków" sam na sam, bez jakiejkolwiek kontroli. Postanowiła uruchomić swój wdzięk i urok. Zebrała się na odwagę i zwróciła się do kruczowłosego:
- Ciężko będzie mi samej zdobyć takie informacje na temat tych staruchów - mówiąc to, zatrzepotała zalotnie rzęsami i zrobiła maślane oczy.
Ten patrząc głęboko w jej czerwone tęczówki, westchnął głośno, widząc jej błagalne spojrzenie.
- No dobrze...
Po wypowiedzeniu tych pięknych słów, momentalnie na twarzy kunoichi zawitał uśmiech, a oczy się rozpromieniły. W końcu udało się go przekonać, a to nie lada wyczyn, żeby zmienił zdanie i to jeszcze robiąc to dla kogoś. Od razu pomyślała, że musi być dla niego wyjątkowa. Ucieszyła się, że będzie mogła pozostać z nim w kryjówce, że dalej będzie mogła towarzyszyć w rehabilitacji i troszczyć się o niego.
- ...pójdziesz razem z Juugo. Ale masz mi go pilnować i gdyby działo się coś niepokojącego to od razu masz mnie powiadomić – powiedział stanowczo.
- ...pójdziesz razem z Juugo. Ale masz mi go pilnować i gdyby działo się coś niepokojącego to od razu masz mnie powiadomić – powiedział stanowczo.
Jego słowa uderzyły w nią jak grom z jasnego nieba. Zaraz, zaraz, przecież miała z nim pozostać w siedzibie. Opiekować się nim, opatrywać rany, przyrządzać ulubione obiadki, pomagać w kąpieli i...
- Tu są Twoje dokumenty. Dla Juugo zdobędę dopiero jutro – powiedział, podając czerwonowłosej fałszywe papiery do ręki. Zdumiona całym zajściem stała jak słup soli. Była tak skołowana, że nawet nie wiedziała co powinna powiedzieć.
- Macie dowiedzieć się ile osób wchodzi w skład starszyzny, gdzie chodzą i co będą robić w przeciągu najbliższych dwóch tygodni. Mile widziane też będą ich umiejętności. Wyruszycie jutro, gdy zdobędę dokumenty dla Juugo – powiedział na odchodne i już miał wyjść z pomieszczenia, gdy poczuł czyjąś rękę na swym ramieniu. Odwrócił się gwałtownie, a jego oczom ukazał się białowłosy mężczyzna, mówiąc:
- A co z Sakurą?
No tak, kruczowłosy kompletnie zapomniał o byłej przyjaciółce z drużyny, która nadal pozostawała w ich kryjówce. Nie zastanawiał się nad tym co ma z nią zrobić, jej obecność była mu obojętna. Wykorzystywał ją tylko dopóki ta była mu potrzebna do odzyskania pełnej sprawności fizycznej. Z zamyślenia wytrącił go głos pomarańczowowłosego:
- Słyszałem o niej, to najlepszy medyk w wiosce. Podobno uczyła ją sama Ślimacza Księżniczka. Jej umiejętności mogą nam się przydać, zwłaszcza jeśli masz plan zaatakowania Konohy.
- Może mogłaby zostać tymczasowo w drużynie, a potem użyłbyś swojego sharingana żeby ją kontrolować na czas ataku – powiedział, szczerząc swoje rekinie zęby Suigetsu. – Poza tym niezła z niej laska i trudno by było z niej "nie skorzystać".
Uchiha zmarszczył brwi usłyszawszy ostatnie zdanie białowłosego. Zamyślił się chwilę. Faktycznie, jej umiejętności przekraczały normy przeciętnego medyka. Znała się na tym bardzo dobrze, w końcu uratowała jego życie, mimo, że ten tak naprawdę był już jedną nogą po drugiej stronie. Plan Hozukiego wcale nie był taki głupi, jak mogłoby się wydawać. Przecież 6 lat temu sama powiedziała, że chce mu pomóc w dokonaniu zemsty, i że nawet opuści dla niego wioskę. Może gdyby zaproponował jej wstąpienie tymczasowo do Taki, to ze względu na stare czasy by się zgodziła?
- Porozmawiam z nią – powiedział oschle w stronę towarzyszy, po czym odwrócił się, wyszedł i skierował się do swojej sypialni…
____________________________________________________________________
____________________________________________________________________
Tak jak obiecałam rozdział pojawił się pod koniec tygodnia :) Mam nadzieję, że nie jest za bardzo chaotyczny. Starałam się żeby wszystko wyszło dobrze i przejrzyście, nie wiem czy mi się to udało ;/
Uwagi i wszelką krytykę proszę kierować w komentarzach xD
Uwagi i wszelką krytykę proszę kierować w komentarzach xD
Następny rozdział jest już napisany, trzeba tylko wprowadzić do niego drobne poprawki, co najwyżej dopisać kilka akapitów. Nie przewiduję daty opublikowania, bo wszystko może się wydarzyć, ale z pewnością nie trzeba będzie na niego długo czekać ;3
Pozdrawiam Anna