sobota, 21 czerwca 2014

Rodzina


  Rozdział VI




W kącie pomieszczenia znajdowała się postać, a właściwie była to wielka muchołówka, która wisiała do góry nogami w rogu na suficie. Po krótkiej chwili od pojawienia się tego dziwadła, te zaczęło się otwierać. W środku można było dostrzec ciało mężczyzny, które dzieliło się na dwie połowy: prawą koloru czarnego i lewą koloru białego. Obie strony miały krótkie zielone włosy i żółte oczy pozbawione źrenic. Jego ciało po części było zasłonięte płaszczem. Czarnym z wyszytymi gdzieniegdzie czerwonymi chmurami.
- Uchiha Sasuke… – wypowiedziała biała połowa. – Miałeś dostarczyć nam ośmioogoniastego...
- Po raz drugi zawiodłeś – dokończyła czarna.

Widać było, że kruczowłosy hamował się, by nie wybuchnąć gniewem. Nie przepadał za tym członkiem Akatsuki. Biała połowa była znośna, lecz czarna pozwalała sobie na uszczypliwe komentarze, których nie trawił. Siedząc dalej na łóżku, zacisnął mocno pięści na kołdrze, która go do połowy okrywała, po czym odezwał się z dumą:
- Powaliłem Hachibiego swoimi czarnymi płomieniami. Przypiekły go tak, że stracił przytomność, a mi zagwarantowało zwycięstwo.
- Jednak mimo, że go pokonałeś, to nie wziąłeś go ze sobą do kryjówki – zauważył czarny Zetsu.
- Bo zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam zamiaru wykonywać czyiś rozkazów! Zwłaszcza takiej osoby jaką jest Madara. Mam tylko jeden cel, do którego dążę i nic mi w tym nie przeszkodzi – powiedział z pogardą w głosie.

Miał dosyć tej rozmowy, wydawała mu się bezcelowa. To, że wstąpił do Akatsuki nie równało się z tym, że porzuci dla nich wszystkie swoje plany dotyczące zniszczenia Konohy, by tylko wypełnić zadanie, które mu powierzyli. Obecność muchołówki niemiłosiernie go męczyła, nie chciało mu się w tej chwili z nim sprzeczać. Chciał odpocząć od całego zgiełku.
- Rozumiem – odezwała się biała połówka. Zetsu najwidoczniej miał coś jeszcze do powiedzenia, ale uniemożliwiała mu to dwójka shinobich, którzy stali i przysłuchiwali się ich rozmowie.

Sasuke widząc, że przeszkadza mu ich towarzystwo, grzecznie, na tyle ile było go stać, ale stanowczo zażądał opuszczenia pomieszczenia przez różową i białowłosego. Dodał jeszcze żeby Suigetsu zaprowadził Sakurę do jego pokoju i tam ją chwilowo zostawił.

Członek Akatsuki odprowadził wzrokiem dwójkę shinobi do drzwi. A po ich zamknięciu z powrotem spojrzał w stronę kruczowłosego, mówiąc:
- Myślałem, że macie tylko jedną kunoichi w drużynie.
- To źle myślałeś – warknął Uchiha, po czym nie wiele myśląc nad tym co mówi, dodał:
– Jest moim nowym medykiem.

Przez chwilę można było dostrzec niemałe zdziwienie na twarzy członka Akatsuki, ale zaraz potem stłumił emocje i z wymalowaną apatią na twarzy zmienił temat.
- Madara nie będzie zachwycony Twoim wycofaniem się z organizacji, poza tym chciał żebyś się do niego wybrał w najbliższym czasie – odezwała się czarna połówka.
- Nic mnie to nie obchodzi – odpowiedział obojętnie. – Przekażcie mu, że jeśli chce się ze mną widzieć, to niech sam do mnie przyjdzie - Warknął w jego stronę, po czym położył się na boku, dając do zrozumienia, że ich konwersacja dobiegła końca.
Muchołówka zdumiona tymi słowami wisiała parę chwil w bezruchu, by w końcu zabrać głos:
- Zrobimy jak każesz Sasuke i przekażemy mu Twoje słowa – powiedziała ironicznie biała połowa.
- Arogancki, jak zawsze – podsumowała czarna, po czym użyła swojej techniki Kagero i ponownie połączyła swoje ciało z sufitem, by opuścić pokój i udać się w bardzo szybkim tempie w inne miejsce.


Sakura idąc korytarzem razem z Suigetsu, który to prowadził ją do pokoju Uchihy, analizowała co miało miejsce jeszcze parę chwil temu. Dlaczego Sasuke nie pozwolił jej na obejrzenie oczu? Kim była postać, która to pojawiła się na suficie? Kolejny członek Akatsuki? Kim jest Madara, o którym usłyszała w czasie rozmowy dwójki mężczyzn? I jakie ma plany Uchiha, do których tak nieubłaganie dąży? Wszystko to odłożyła na bok, ponieważ już zbliżali się do ozdobnych, mosiężnych drzwi, a ona nie znała odpowiedzi na żadne z tych pytań. Hozuki otworzył wrota, po czym przepuścił różową przodem, jak to miał w zwyczaju prawdziwy gentelmen.
Sakura niepewnym krokiem wkroczyła do środka. Jej szmaragdowym tęczówkom ukazał się duży pokój, w którym to na środku znajdowało się wielkie dwuosobowe łoże z mnóstwem miękkich, starannie ułożonych poduszek na nim. Nad łóżkiem wisiał obraz z namalowanym z jednym z najstarszych i najbardziej szanowanych klanów Wioski Ukrytego Liścia, herbem klanu Uchiha. Po lewej stronie, umiejscowiona była szafka nocna, na której stała niewielka nocna lampka. Tuż obok był stolik, na którym leżało kilka niestaranie ułożonych zwoi i wielka dwudrzwiowa szafa na ubrania. Z prawej strony łóżka dostrzegła komodę z półkami, na których stały książki, a także skórzany fotel. Wyglądało to jak kącik do czytania. Były także drzwi, najprawdopodobniej prowadzące do łazienki.  W sypialni dominowały kolory w różnych odcieniach szarości, co bardzo pasowało do właściciela. Jednak jej także przypadło do gustu, bo było tu niezwykle elegancko, czysto i przytulnie.
- Na razie zjedz śniadanie, które Ci zrobiłem, a później zobaczymy co szef postanowi – powiedział białowłosy, po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi.

Ta stała oszołomiona w bezruchu kilka minut. W końcu dostała szansę, której nie mogła zaprzepaścić. Była sama w pokoju, w którym to urzędował Uchiha Sasuke, mogła w końcu znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Czym prędzej przyłożyła ucho do drzwi i gdy już upewniła się, że Suigetsu oddalił się od pokoju, wzięła się za przeszukiwanie wszystkich szuflad, półek, zakamarków, a także miała nadzieję na znalezienie jakichś kryjówek w sypialni kruczowłosego...

~***~

Tymczasem oddział Yamato wraz z drużyną Kakashiego bezpiecznie dotarł do Konoha-Gakure. Z powodu dużych obrażeń, byli zmuszeni pozostawić Uzumakiego i kilku innych ninja w pobliskim szpitalu, jednakże sami ruszyli prosto do siedziby Hokage by zdać raport.
- Że co?! - krzyknęła na cały gabinet Piąta, dowiedziawszy się o pojmaniu uczennicy.
- Niestety nie zdołaliśmy jej w żaden sposób pomóc, aczkolwiek wysłałem swoje psy ninja na przeczesanie terenu - wyjaśnił siwowłosy. Był zły na siebie, że doprowadził do takiej sytuacji, obwiniał się, że nie mógł nic więcej zrobić. Zawsze kierował się rozsądkiem, ale nie zawsze rozum szedł w parze z sercem.

- Jak ten łajdak mógł ją tak bezkarnie porwać?! Czy on nie zdaje sobie sprawy jakie, to musi być bolesne, dla niej i Naruto?! - Uderzyła pięścią o blat biurka, które pod wpływem niewyobrażalnej siły roztrzaskało się na kawałeczki.
- Powinnam sama osobiście po nią pójść. Jest dla mnie jak córka! - Łzy powoli zbierały się do jej oczu. - Już straciłam tyle ważnych dla mnie osób, ona nie może być kolejną!
- Rozumiem Tsunade, ale jesteś Hokage... Gdyby Ciebie tutaj zabrakło, cała Wioska byłaby w niebezpieczeństwie. - Próbował zachować zimną krew. - To ja pozwoliłem ją zabrać, więc zrobię wszystko żeby sprowadzić ją całą i zdrową z powrotem, do domu.
- Dobrze. Zacznij od zaraz. Weź ze sobą najlepszych tropicieli - rzekła. - A co z Naruto? - skierowała to pytanie do brązowowłosego.
- Leży w szpitalu i nie wygląda najlepiej. Moi medycy mówili, że jest w ciężkim stanie, jest gorzej niż po ostatniej kontroli Kyuubiego. Poprosiłem Shizune, aby rzuciła na niego okiem - odpowiedział Tenzou.
- Rozumiem, zaraz sama do niego zajrzę.

~***~

Minęło kilka dni odkąd Uchiha wybudził się z poważnego stanu. Przez ten okres czasu nie miał zbyt dużo siły, więc postanowił nie ruszać się z „sali szpitalnej”, w której leżał i odbywał rehabilitację. W sumie to nawet nie miał ochoty wychodzić z łóżka, bo przy gwałtowniejszych ruchach czuł ból, który wydobywał się z świeżo zabliźnionej rany na brzuchu. Jednak wiedział, że ten sposób terapii, długo nie potrwa, bo musiał zająć się swoją organizacją, a przede wszystkim celem, do którego tak dąży. Na szczęście miał sporo czasu, aby obmyślić jaki będzie kolejny ruch Taki. Czym prędzej wstał i wziął do ręki szlafrok, którym następnie się okrył i wyszedł z pokoju.
Po drodze spotkał czerwonowłosą, która to właśnie szła do niego z samodzielnie przygotowanym śniadaniem.
- Karin, zbierz resztę w pokoju narad, musimy coś ustalić – powiedział oschle i skierował się do owego pokoju.

Różowa przez ten czas nie opuszczała pokoju Sasuke, nie licząc tej drogi do „sali szpitalnej”, gdzie przeprowadzała jego kurację. Pierwszej nocy, którą tam spędziła w ogóle nie spała, ponieważ była tak pochłonięta przeszukiwaniem jego sypialni. Niestety niczego ciekawego nie znalazła. Jedynie kilka zwoi, które na jej nieszczęście miały na sobie specjalne notki, dzięki którym nikt niepożądany nie miał do nich dostępu. Były tak zaprogramowane, że jeśli ktoś chciał je usunąć albo otworzyć zwój to automatycznie nastąpiłoby samozniszczenie. Nie mogła do tego dopuścić, gdyż wyszłoby na jaw, że grzebała w nie swoich rzeczach. Jedyny interesujący przedmiot jaki znalazła w sypialni kruczowłosego, to album ze zdjęciami, ale nie byle jakimi. Były tam fotografie jego rodziny.

Trzymając owy przedmiot w ręce, usiadła na skraju łoża i przeglądała w nim kolejne strony. Jakże było to dla niej dziwne uczucie widząc jak ten ponury, chłodny Sasuke, na zdjęciach, jeszcze jako małe dziecko był taki szczęśliwy. Widać, że był przywiązany do swojej rodziny. Zwłaszcza do troskliwej matki.
Tak, Mikoto Uchiha wyglądała na bardzo miłą i uprzejmą kobietę. Z fotografii mogła wywnioskować, że ogromnie dbała o swoich synów i wiedziała, jak pomóc im w problemach. Młody Uchiha wydawał się być bardziej przywiązanym do matki, niż do ojca. Co nie znaczyło, że go nie  kochał.
O ile dobrze pamiętała, jeszcze za czasów Akademii kilka razy widziała Fugaku Uchihę. Zdaję się, że jednak niezbyt często, bo dłużej nad tym główkując stwierdziła, że jego wizyty w szkole mogła policzyć na palcach jednej dłoni. Nie wydawał się on osobą zainteresowaną poczynaniami swojego najmłodszego syna. Raczej był bardzo poważny  i rzadko się uśmiechał.
Przekładając kartkę na kolejną stronę spostrzegła, że zaczynają się zdjęcia przedstawiające dwóch braci. Na jednym można było zobaczyć jak dwójka spacerowała wiosną po parku zajadając się takoyaki, na kolejnym starszy brat pokazywał młodszemu jak rzucać trafnie shirukeny do celu, a na następnym pozowali do zdjęcia przytulając się, a zarazem robiąc sobie nawzajem „królicze uszy” nad głowami. Byli roześmiani, promieniujący, a z ich uśmiechniętych twarzyczek, aż kipiało życie. Jej mina na ten widok kompletnie zrzedła, przypominając sobie jaki to obecnie jest Uchiha. Sięgając w głowie do czasów Drużyny 7 niezbyt miło wyrażał się  o swoim bracie. Nie znała Itachiego, ale jej mentorka Tsunade pokazała jej jego akta. Z tego co wtedy wyczytała na jego temat, to był on cichy, tajemniczy i chłodny. Posiadał mroczną osobowość nie okazującą uczuć zewnętrznych. Wszystkie swoje uczucia i emocje tłumił w głębi serca, nie pozwalając aby były widziane na jego twarzy, czy w zachowaniu. Można było rzec, że był idealnym shinobim, który stosował się do każdych, nawet tych bezdusznych zasad ninja, które to mówiły, by nie okazywać jakichkolwiek uczuć.

Zamknęła album. Niczego nowego się nie dowiedziała. Westchnęła głośno, po czym schowała go do szuflady, z której wcześniej go wyjęła. Opadła bezwładnie na łóżko i skrzyżowała ręce za głową. Patrząc w sufit zastanawiała się nad odpowiedziami na nurtujące ją pytania. Jego plany i osoba, która pojawiła się na suficie dalej były dla niej zagadką, jednakże postać Madary, o którym to usłyszała w trakcie rozmowy kilka dni temu, zaczęła jej świtać. Przypomniała jej się lekcja z Akademii ninja o historii założenia Konoha-Gakure. Ów shinobi był jednym z dwóch założycieli wioski. Znany był jako legendarny ninja, który przewodził klanowi Uchiha. Ale z tego co pamiętała, to poróżnił się on z wioską i został zbiegłym ninją, by następnie zginąć  w walce z Pierwszym Hokage, Hashiramą Senju. Zresztą nawet gdyby miał przeżyć, to teraz by miał ze sto lat, a co taki staruszek może zrobić?
Ponownie westchnęła i wstała do pozycji siedzącej. Wiedziała, że musi z nim porozmawiać. Nie odzywała się do niego zbyt często, a jak już to zwykle to były krótkie monologi, w których były zamieszczone wskazówki jak ma o siebie dbać. Będzie to ciężka rozmowa, ale musi się dowiedzieć jakie ma plany. W końcu uratowała mu życie i jest jej coś za to winien. Wstała, po czym udała się w stronę łazienki.


W tym samym czasie w pokoju narad zebrali się już wszyscy członkowie Taki. Kruczowłosy stał naprzeciwko trójki i mierzył ich swoim przenikliwym wzrokiem.
- Zgromadziłem was tutaj, bo chciałem przekazać wam kolejne kroki naszej organizacji – powiedział chłodno.
- Jak wiecie moim celem jest zniszczenie Wioski Ukrytej w Liściach, ale zanim to zrobię chciałbym zabić starszyznę Konohy – kontynuował.
- Starszyznę?! Ale my o nich nic nie wiemy – zauważył trafnie Suigetsu.
- Dlatego chcę, żeby Karin została moim szpiegiem i udała się tam, aby zebrać jakieś informacje – zwrócił się do czerwonowłosej kunoichi, której ten pomysł nie przypadł do gustu.
- Ale dlaczego ja?!
- Z prostych powodów. Ja tam nie mogę pójść, bo jestem wpisany w Księdze Bingo, zresztą Suigetsu też. A Juugo nigdzie beze mnie nie może się udać, bo w każdej chwili może stracić nad sobą kontrolę, a tylko ja jestem w stanie go powstrzymać – wyjaśnił spadkobierca sharingana.

Na minie okularnicy pojawił się grymas niezadowolenia. Nie podobało jej się to, że posyła ją tam samą, nie była pewna czy poradzi sobie z taką misją. Przecież informacji o starszyźnie nie będzie można zdobyć w pobliskim barze. Ponadto nie miała zamiaru pozostawiać "dwójkę kochanków" sam na sam, bez jakiejkolwiek kontroli. Postanowiła uruchomić swój wdzięk i urok. Zebrała się na odwagę i zwróciła się do kruczowłosego:
- Ciężko będzie mi samej zdobyć takie informacje na temat tych staruchów - mówiąc to, zatrzepotała zalotnie rzęsami i zrobiła maślane oczy.

Ten patrząc głęboko w jej czerwone tęczówki, westchnął głośno, widząc jej błagalne spojrzenie.
- No dobrze...
Po wypowiedzeniu tych pięknych słów, momentalnie na twarzy kunoichi zawitał uśmiech, a oczy się rozpromieniły. W końcu udało się go przekonać, a to nie lada wyczyn, żeby zmienił zdanie i to jeszcze robiąc to dla kogoś. Od razu pomyślała, że musi być dla niego wyjątkowa. Ucieszyła się, że będzie mogła pozostać z nim w kryjówce, że dalej będzie mogła towarzyszyć w rehabilitacji i troszczyć się o niego.
- ...pójdziesz razem z Juugo. Ale masz mi go pilnować i gdyby działo się coś niepokojącego to od razu masz mnie powiadomić – powiedział stanowczo.

Jego słowa uderzyły w nią jak grom z jasnego nieba. Zaraz, zaraz, przecież miała z nim pozostać w siedzibie. Opiekować się nim, opatrywać rany, przyrządzać ulubione obiadki, pomagać w kąpieli i...
- Tu są Twoje dokumenty. Dla Juugo zdobędę dopiero jutro – powiedział, podając czerwonowłosej fałszywe papiery do ręki. Zdumiona całym zajściem stała jak słup soli. Była tak skołowana, że nawet nie wiedziała co powinna powiedzieć.

- Macie dowiedzieć się ile osób wchodzi w skład starszyzny, gdzie chodzą i co będą robić w przeciągu najbliższych dwóch tygodni. Mile widziane też będą ich umiejętności. Wyruszycie jutro, gdy zdobędę dokumenty dla Juugo – powiedział na odchodne i już miał wyjść z pomieszczenia, gdy poczuł czyjąś rękę na swym ramieniu. Odwrócił się gwałtownie, a jego oczom ukazał się białowłosy mężczyzna, mówiąc:
- A co z Sakurą?

No tak, kruczowłosy kompletnie zapomniał o byłej przyjaciółce z drużyny, która nadal pozostawała w ich kryjówce. Nie zastanawiał się nad tym co ma z nią zrobić, jej obecność była mu obojętna. Wykorzystywał ją tylko dopóki ta była mu potrzebna do odzyskania pełnej sprawności fizycznej. Z zamyślenia wytrącił go głos pomarańczowowłosego:
- Słyszałem o niej, to najlepszy medyk w wiosce. Podobno uczyła ją sama Ślimacza Księżniczka. Jej umiejętności mogą nam się przydać, zwłaszcza jeśli masz plan zaatakowania Konohy.
- Może mogłaby zostać tymczasowo w drużynie, a potem użyłbyś swojego sharingana żeby ją kontrolować na czas ataku – powiedział, szczerząc swoje rekinie zęby Suigetsu. – Poza tym niezła z niej laska i trudno by było z niej "nie skorzystać".

Uchiha zmarszczył brwi usłyszawszy ostatnie zdanie białowłosego. Zamyślił się chwilę. Faktycznie, jej umiejętności przekraczały normy przeciętnego medyka. Znała się na tym bardzo dobrze, w końcu uratowała jego życie, mimo, że ten tak naprawdę był już jedną nogą po drugiej stronie. Plan Hozukiego wcale nie był taki głupi, jak mogłoby się wydawać. Przecież 6 lat temu sama powiedziała, że chce mu pomóc w dokonaniu zemsty, i że nawet opuści dla niego wioskę. Może gdyby zaproponował jej wstąpienie tymczasowo do Taki, to ze względu na stare czasy by się zgodziła?
- Porozmawiam z nią – powiedział oschle w stronę towarzyszy, po czym odwrócił się, wyszedł i skierował się do swojej sypialni…



____________________________________________________________________
____________________________________________________________________



Tak jak obiecałam rozdział pojawił się pod koniec tygodnia :) Mam nadzieję, że nie jest za bardzo chaotyczny. Starałam się żeby wszystko wyszło dobrze i przejrzyście, nie wiem czy mi się to udało ;/
Uwagi i wszelką krytykę proszę kierować w komentarzach xD
Następny rozdział jest już napisany, trzeba tylko wprowadzić do niego drobne poprawki, co najwyżej dopisać kilka akapitów. Nie przewiduję daty opublikowania, bo wszystko może się wydarzyć, ale z pewnością nie trzeba będzie na niego długo czekać ;3
Pozdrawiam Anna

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Przebudzenie

 

 Rozdział V




Mijały godziny, minuty, sekundy, odkąd to Juugo przyprowadził rannego Uchihę do kryjówki. Dochodziła północ, a do tej pory nie było żadnej oznaki życia ze jego strony. Karin siedząc na krześle, opierała się łokciami o łóżko przeplatając palce z palcami ukochanego. Była w swego rodzaju transie, strach o jego życie mieszał się z nadzieją na jego uleczenie. Tylko na nim skupiała swoją uwagę, nic innego się dla niej nie liczyło.

Suigetsu ulokował się na łóżku, gdzie wcześniej leżała różowa, a wzrok miał skoncentrowany tylko na jednym punkcie. Myślami cały czas wracał na pole bitwy, kiedy to szedł za szefem patrząc jak ten powoli się wykrwawia. Miał poczucie winy, że wtedy nie zareagował wystarczająco stanowczo i nie był w stanie mu pomóc.

Juugo odkąd ukończono zabieg transplantacji krwi, stał oparty o ścianę z rękami skrzyżowanymi na piersi. Jego stan psychiczny nie był lepszy od pozostałej dwójki, wiedział, że to z jego powodu lider Taki wrócił na pole bitwy. Przez jego niepohamowany gniew musiał w dodatku użyć takiej techniki jak Susanoo przez, którą to oczy i ciało użytkownika są nadwyrężane, ponieważ pożera znaczne ilości czakry. Czuł, że to właśnie z jego winy muszą teraz walczyć o życie Sasuke.

Sakura wciąż wykonywała Shosen jutsu na brzuchu i klatce piersiowej rannego. Od siedmiu godzin bezustannie pobudzała organizm do regeneracji komórek i leczenia poważnej rany.  Mimo, iż była wyczerpana i pozostało jej niewiele czakry, robiła co w swojej mocy by cała kuracja się powiodła. To co było dla niej dziwne to to, że wszyscy wokół byli dla niej mili. Bez sprzeciwu wykonywali każdy jej rozkaz, a nawet sami oferowali wsparcie. Tak jakby na obecną chwilę zapomnieli jak bardzo różnią się ich poglądy oraz wartości życiowe. Pomagała im z własnej woli, nikt jej do tego nie zmuszał. Widocznie dla nich była to oznaka zawieszenia broni i zaakceptowania jej jako chwilowego sprzymierzeńca.

W pomieszczeniu było cicho, jedyne odgłosy, które dochodziły do uszu to te z wykonywania podstawowej i rozpowszechnionej wśród medyków techniki leczniczej. Każda z postaci znajdująca się w pokoju wyczekiwała momentu, w którym to ujrzą w końcu jak spadkobierca sharingana otwiera swoje hebanowe oczy. Bicie jego serca unormowało się, on jednak w dalszym ciągu był nieprzytomny. Nadal znajdował się w stanie krytycznym, ale stabilnym.

Zielonooka przerwała kurację, po czym wytarła ręką kropelki potu na czole. Reszta Taki patrzyła na nią pytająco. Nie wiedzieli dlaczego zaprzestała leczenia. Wszystkie osoby wstały ze swoich siedzisk i zwróciły swoje tęczówki w stronę medyka, wyczekując na jakiekolwiek słowa wyjaśnień.
- Teraz powinniśmy oczyścić i obandażować ranę. Powinnam przygotować specjalną maść, ale przede wszystkim należy kontrolować jego puls, a także sprawdzać w jakim jest stanie przez całą noc. Może nagle mu się pogorszyć, a wtedy całe leczenie będzie trzeba zacząć od nowa. Ktoś musi przy nim czuwać całą noc. – Podkreśliła ostatnie słowa.

Chętnych było wielu, nie tylko Karin, która z wielką przyjemnością opiekowałaby się swoją sympatią, ale także pomarańczowowłosy, który non stop obwiniał się o stan w jakim znajduje się jego przywódca. Chciał w ten sposób odpokutować swoje winy. Jednak zanim któreś z nich się odezwało, białowłosy zabrał głos w tej sprawie:
- Ja go będę pilnować.

Wszystkie miny zebranych w pomieszczeniu wyraziły zdziwienie. Gdyby mogła to szczęka okularnicy opadłaby do samej ziemi. Suigetsu nie był osobą, która by się o kogoś troszczyła, miał przecież przydomek drugiego „Demona z Wioski Ukrytej Mgły”, a to dlatego, że lubił zabijać i miał nietypowy zwyczaj wyrywania kończyn swoim ofiarom. Zawsze wydawało się, że jest obojętny względem swoich towarzyszy. Nikt nie zdążył tego skomentować, ponieważ Hozuki kontynuował:
- Karin idź z medykiem do spiżarni i przygotujcie maść leczniczą. Ja z Juugo w tym czasie obmyjemy go z zaschniętej krwi.

Czerwonowłosa zmarszczyła brwi i już miała unieść się dumą, gdyż nie chiała opuszczać swojego "ukochanego", lecz przeszkodził jej w tym Suigetsu, mówiąc:
- Chyba chcesz pomóc Sasuke w rehabilitacji… – Uśmiechnął się perfidnie, bo wiedział, że to stwierdzenie na nią zadziała i bez słowa wykona zadanie, które jej powierzył.

Tak też się stało, Karin z naburmuszoną miną poprosiła Sakurę, aby poszła z nią do spiżarni, gdzie trzymali zapasy jedzenia, zioła i wszystkie komponenty potrzebne do wykonania maści leczniczej. Gdy już weszły do środka otrzymała od różowej listę składników, które będą im niezbędne. Po dłuższej chwili gdy miały w rękach to czego szukały, zaczęły przygotowania do wykonania lekarstwa. Zerknęła kątem oka na różowowłosą, która to właśnie zgniatała w moździerzu jeden ze składników.

- Chciałam Ci podziękować, oczywiście w imieniu wszystkich, za to, że zrobiłaś co w swojej mocy by go uratować – czerwieniąc się i z wykrzywioną miną na twarzy powiedziała cicho, lecz słowa te dotarły do uszu zielonookiej.
- Nie ma za co, robiłam to co do mnie należy, w końcu jestem medykiem. Zresztą jeszcze się nie obudził, więc to nie koniec leczenia – zwróciła uwagę.

Tak, to prawda, że zrobiła wszystko by mu się polepszyło. Strasznie niepokoiła się o jego stan zdrowia, przez co milion myśli pałętały się jej po głowie. Jego stan zdrowia do końca nie był pewny, ale jeśli zapewni mu się opiekę 24h/dobę, to jest szansa, że z tego wyjdzie. Zastanawiało ją to, co się stanie jak odzyska przytomność? Nie potrafiła odpowiedzieć jak się wtedy zachowa. W końcu tak długo wyczekiwała ich ponownego spotkania. A teraz gdy w końcu to nastąpiło, nie wiedziała czego się spodziewać, ani po sobie, ani po nim. Gdzieś w środku jej serca działo się prawdziwe spustoszenie. Z jednej strony była wściekła na Uchihę, że nie zważał na jej uczucia i tak po prostu opuścił wioskę. Wyznanie miłości i słowa, które wtedy wypowiedziała spłynęły po nim jak po kaczce i nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. A z drugiej strony widząc go po tylu latach na Polach Kraju Ognia, zdała sobie sprawę z tego, że wciąż ma do niego słabość. W głebi duszy cieszyła się, że może być w tak trudnej chwili przy nim i wspierać go.

Teoretycznie, dawno temu obiecała sobie, że nigdy mu nie wybaczy, a gdy gdzieś na swej drodze go napotka to wszystko mu wygarnie. A w praktyce zrobiła całkowitą sprzeczność, jeszcze uratowała mu życie. Ale kto by tego nie zrobił widząc osobę na łożu śmierci?

Gdy dziewczyny wróciły z przygotowaną maścią do pokoju, w którym leżał Uchiha, zauważyły, że Suigetsu z Juugo kończyli swoją robotę i oczyszczali ciało kruczowłosego. Sakura zwróciła szczególną uwagę na to, że białowłosy przetarł mokrą szmatką policzki szefa, na których to znajdowały się ślady krwi wypływającej z jego oczu. Widocznie jego gałki oczne także miały jakieś uszkodzenia, którymi będzie musiała się zająć, ale to dopiero jak odzyska przytomność.

Z pomocą Karin i chłopaków wysmarowała ranę leczniczym smarowidłem, po czym zabandażowała jego brzuch i klatkę piersiową.
- Gotowe – powiedziała z satysfakcją.
- Idźcie odpocząć. Jak szef się obudzi, albo będzie się z nim coś działo, to dam wam znać. – Zwrócił się Hozuki do reszty Taki.
- Juugo mam do Ciebie prośbę, wyjdź przed wejście do kryjówki, sprawdź czy nikt was nie śledził i nie pałęta się gdzieś w pobliżu – zwrócił się do wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny. Ten pokiwał twierdząco głową i czym prędzej wybiegł z pomieszczenia.

Czerwonowłosa podeszła jeszcze raz do łoża, na którym leżał Sasuke, by móc się z nim pożegnać. Spojrzała na niego zatroskanym wzrokiem, po czym delikatnie odgarnęła jego włosy na czole.
- Nie zapomnij mnie obudzić jakby coś się działo – powiedziała oschle do Suigetsu, odwróciła się na pięcie i wyszła z sali szpitalnej pozostawiając pozostałą dwójkę samych.

Po krótkiej chwili Hozuki zwrócił się do różowej:
- Ty też idź spać, musisz się zregenerować, by mieć siły na dalsze leczenie. Poza tym Ty chyba także potrzebujesz pomocy – powiedział wskazując palcem na jej poparzone nogi.

No tak, różowa była tak pochłonięta ratowaniem Uchihy, że zapomniała o swoich dolegliwościach. Nie wzięła pod uwagę, że ona też potrzebuje pomocy. Usiadła na brzegu drugiego łóżka, skumulowała czakrę w prawej dłoni, po czym przyłożyła rękę na poparzone miejsce.
- Tam w lodówce powinien być specjalny żel na tego typu rany. – dodał. Wskazał palcem mebel, w którym to miało znajdować się potrzebne mazidło. Po czym odsłonił swoje rekinie zęby, by posłać uśmiech w jej kierunku.
- Dziękuję… - powiedziała nieśmiało, a następnie skierowała się w stronę lodówki.

Białowłosy usiadł na krześle, które znajdowało się tuż obok łóżka rannego, po czym wzrok skierował na spadkobiercę sharingana, który wciąż leżał nieprzytomny.
Sakura wyleczywszy poparzenia na nogach i posmarowaniu ich łagodzącą maścią, położyła się wygodnie na łóżku, nawet się nie obejrzała a już oddała się w objęcia Morfeusza.

Po 10 godzinach...

Leżała skulona pod kołdrą, na łóżku w pomieszczeniu zwanym „salą szpitalną”. To tutaj członkowie Taki, będąc chorym bądź, w ciężkim stanie, odbywali wszelkie zabiegi czy też rehabilitacje. Po wczorajszym ciężkim i pracowitym dniu należała jej się choć odrobina odpoczynku. Jej oczy wciąż były zamknięte, odkąd położyła się poprzedniego dnia, ani razu się nie przebudziła. Miała twardy sen i do tej pory nic, ani nikt jej w tym nie przeszkadzał.  Nagle poczuła, jak pewien shinobi uparcie zaczął nią szturchać. Z początku lekko trącił jej ramię, ta jednak nie reagowała, więc zaczął robić to gwałtowniej. Leniwie podniosła powieki do góry, aby jej szmaragdowe tęczówki mogły ujrzeć natarczywą osobę.
- Nareszcie się obudziłaś – powiedział Suigetsu. – Zobacz, kto odzyskał przytomność – dodał, po czym skierował wzrok w stronę sąsiedniego łóżka, na którym to siedział oszołomiony Uchiha z wiszącą na nim Karin.

- Sasuke-kun, tak się cieszę! – wykrzyczała mu prosto do ucha.
- Karin to boli – powiedział i odsunął ręką nachalną kobietę. Zaczął rozglądać się wokół swoimi hebanowymi oczyma, gdyż chciał uzyskać odpowiedzieć na nurtujące go pytanie: Co się tak w ogóle stało? Wiedział już, że znajduje się w kryjówce, a dokładniej w sali szpitalnej, ale nie mógł sobie przypomnieć jak tu trafił. Przyglądał się wszystkiemu bacznie, po czym jego wzrok zatrzymał się na różowej i białowłosym, którzy to obserwowali każdy jego ruch. Co prawda był to niecodzienny widok, widzieć tyle głów wpatrzonych w jego osobę zaraz po przebudzeniu, ale najbardziej go dziwiła postać Sakury, która tu się znajdowała.

- Sasuke, całe szczęście, że się obudziłeś – powiedział rozradowany Juugo, który właśnie stanął w otwartych drzwiach, a jego uśmiech na twarzy nie znikał nawet na chwilę. Kruczowłosy patrzył na niego pytająco, bo dalej nie wiedział jak się dostał do kryjówki, przecież nie o własnych siłach. No i najbardziej zastanawiało go co robi tutaj ich przeciwnik.

Ten domyślając się co nurtuję szefa, pośpiesznie wyjaśnił mu powód jej obecności tutaj.
 – Po wykonaniu Kirin straciłeś przytomność i czym prędzej zabrałem Cię do kryjówki, gdzie zajęła się Tobą ona – dodał, wskazując palcem na Haruno.

 Ich wzrok się skrzyżował. Przez chwilę wgłębiała się w jego hipnotyzujące, hebanowe tęczówki, on zaś wpatrywał się w czystą zieleń jej oczu. Nic z nich nie wyczytała i mimo, że w rzeczywistości był to tylko moment, zapragnęła żeby nie przestawał na nią patrzeć w ten sposób. Nastała niezręczna cisza. Wszyscy wyczekiwali na zabranie głosu, którejś ze stron. Zwłaszcza dotyczyło to okularnicy, która widząc jak ta dwójka wpatruje się w siebie nawzajem, poczuła falę zazdrości.
Uchiha przerywając nastrój, rzucił kołdrę na bok. Chciał wstać, jednak uniemożliwił mu to przeszywający ból wydobywający się z jego rany na brzuchu.
- Nie wstawaj! Jest na to za wcześnie! Nie jesteś jeszcze wystarczająco zdrów – krzyknęła różowa, podbiegając do spadkobiercy sharingana. - Rana jest jeszcze zbyt świeża. - Położyła go na plecach, a on o dziwo nie sprzeciwiał się. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że cierpiał podczas wykonywania gwałtownych ruchów. Zaczęła odwijać bandaż, aby zobaczyć jak wygląda odbudowa tkanki na jego ranie. Czuła jego wzrok na sobie, ale starała się go ignorować.

~Tak jak myślałam, podnosząc się zniszczył kilka komórek, które poprzedniego dnia podleczyłam~ - Zebrała w swojej prawej dłoni zieloną czakrę, po czym przyłożyła do rany.
Ogarnęło go ciepłe i miłe uczucie wydobywające się z czakry kunoichi. Ulga i ukojenie, jednym słowem przyjemne doznanie. Pomyślał, że ma czyste intencje i Juugo nie kłamał mówiąc, że zajęła się jego obrażeniami. Jego wzrok powędrował w miejsce, gdzie dłońmi jeździła po jego ciele.

- Sasuke ugryź mnie, będzie Ci lepiej! – krzyknęła Karin wyciągając do niego rękę. Nie mogła znieść widoku jak ona bezkarnie go dotyka. Wyczuła w niej swoją rywalkę. Nie mogła dopuścić, by w jego oczach różowa wyszła na lepszą od niej, dlatego postanowiła walczyć o jego względy.
- Poradzę sobie bez tego – powiedział Uchiha, wiedząc, że takie leczenie jest dla niej szkodliwe i właśnie przez to nie może pozwalać sobie na częste korzystanie z tej usługi.

Na twarzy kunoichi pojawił się grymas niezadowolenia.
- Witamy wśród żywych, szefie – odezwał się białowłosy wstając z łóżka i posyłając mu uśmiech, którego mógłby mu pozazdrościć niejeden rekin.  Kruczowłosy nie zareagował na wypowiedziane przez niego słowa, ale zwrócił się do niego w innej sprawie:
- Sprawdzaliście czy nikt nas nie śledził?

Po czym cała trójka twierdząco skinęła głową. Nie był jeszcze w pełni sił, dlatego zwrócił się do Karin, by ta skoncentrowała się, użyła swoich zdolności i wyszukiwała wokół jakiś nieproszonych gości. Juugo zaś polecił, żeby przeszedł się dookoła kryjówki i upewnił się czy nie ma nikogo w pobliżu. Suigetsu natomiast poszedł po coś do jedzenia dla niego i "doktorki". Gdy w pokoju zostali zupełnie sami odezwał się do różowowłosej:
- Po co to robisz?

Kąciki ust Haruno uniosły się do góry usłyszawszy te słowa. Wiedziała, że ją w końcu o to zapyta, lecz ona miała do niego więcej pytań, na które chciała uzyskać odpowiedzi. Nie wiedząc czemu postanowiła odpowiadać nieprecyzyjnie.
- Pamiętasz jak za czasów Drużyny 7 zawsze ratowałeś mnie w obliczu niebezpieczeństwa? To właśnie dlatego – odpowiedziała zadziornie.
- Ale to było w czasach kiedy byłem mieszkańcem Wioski Ukrytej w Liściach, a teraz jestem zbiegłym ninją rangi S. Członkiem Akatsuki. Mordercą… – podkreślił ostatnie słowa.

W jej oczach można było dostrzec żal i smutek taki sam, który towarzyszył jej w momencie, w którym Sasuke opuszczał wioskę. Nastała krótka cisza, którą to zakończyła mówiąc:
- Teraz mimo wszystko także mnie ocaliłeś. Nie pozostawiłeś mnie na pewną śmierć na polu walki, nie dopuszczając do tego abym spłonęła - zagadnęła. Chciała sprawdzić czy ta wersja wydarzeń naprawdę miała miejsce. Czekała na jego reakcję, uśmiechając się kokieteryjnie w stronę zdezorientowanego tymi słowami Uchihy. Sprawdzała jaki ma grunt pod stopami, testowała go.

Tak, to prawda, że wyciągnął ją z pola bitwy, ale nie wiedziała wszystkiego. Nie wiedziała, że ten patrząc na jej palące się ciało, pragnął jej śmierci. Domagał się, żeby ta zginęła w męczarniach dzięki jego czarnym płomieniom. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że posłużył się nią jako zwykłym zakładnikiem i uratował tylko po to, by  stamtąd uciec. Dobrze wiedział, że Naruto pozwoli im się wycofać w obawie o życie przyjaciółki. Nazwał ją nawet swoją kartą przetargową. A ta dzięki swoim umiejętnością medyka ocaliła mu życie. Spuścił wzrok i skupił uwagę na jednym punkcie. Nie czuł się z tym dobrze, dlatego postanowił milczeć, nie miał zamiaru mówić jak było naprawdę. Zresztą po co miałby to robić, przy najbliższej okazji i tak będzie musiał się jej pozbyć, bez względu na to co zrobiła.

Zdziwiła go tylko jedna ważna rzecz. Sposób mówienia, wygląd, gestykulacje, wszystko dosłownie wszytko się w niej zmieniło. Nie pamiętał jej takiej jaka mu się obecnie przedstawiała. Miała długie, błyszczące włosy, sięgające aż do pasa, na tę chwilę spięte wysoko w koński ogon, by nie przeszkadzały jej w pracy. Mógł spokojnie stwierdzić, że była dobrze "wyposażoną" kobietą, kształt sylwetki zaokrąglił się tam gdzie powinien. Jej mowa ciała i delikatny głos ukazywały ją jako intrygującą i kuszącą kobietę. Jedyna cecha jaka w niej pozostała ze "starej Sakury" to duże soczyście zielone oczy, które potrafiły tak zaczarować, że nie szło od niej oderwać wzroku.

Po krótkiej chwili kunoichi zakończyła odbudowę komórek, po czym posmarowała miejsce maścią leczniczą i owinęła bandażem. Następnie poszła do łazienki, która sąsiadowała z pomieszczeniem, w którym się znajdowali, aby umyć ręce z nadmiaru kremu. Wytarła dokładnie obie dłonie w wiszący na drzwiach ręcznik, po czym skierowała się w stronę leżącego Uchihy. Usiadła na brzegu łóżka, po czym położyła rękę na jego policzku, a palcami rozszerzyła powieki jego lewego oka. Kruczowłosy kiedy zorientował się co ma zamiar zrobić gwałtownie wyrwał się jej z uścisku i odepchnął od siebie.

Patrzyła na niego oszołomionym wzrokiem, nie wiedząc czemu ją tak potraktował. Przecież chciała  obejrzeć tylko jego oczy, z których to dzień wcześniej płynęła krew. A, że wczoraj zajmowała się najpoważniejszymi ranami, to dzisiaj mogła zająć się tymi mniej poważnymi.
- Z oczami wszystko w porządku. Daj mi już spokój – warknął do różowej, po czym rzucił w jej stronę zimne spojrzenie. Tak chłodne, że aż ciarki przeszły po jej plecach.
- Ja tylko chciałam… - wymamrotała pod nosem, ale nie było jej dane dokończyć, bo w tej właśnie chwili do pokoju wszedł Suigetsu trzymając w rękach dwie tacki ze śniadaniem. Zaczął przyglądać się całemu zajściu i widząc tę dwójkę razem na łóżku powiedział:
- Czyżbym w czymś przeszkadzał?
- Czego tu chcesz?! – krzyknął wściekle Uchiha w jego stronę.

Był tak rozdrażniony, że białowłosy myślał, że zaraz straci nad sobą kontrolę i rzuci się na niego. Nie lubił jak jego szef był w takim stanie emocjonalnym. Z reguły był spokojny, opanowany i małomówny, ale jak go coś rozwścieczyło, to tracił nad sobą panowanie i był zdolny do wszystkiego. Przerażał go, jednak nie wiedział o co temu chodzi, bo przecież sam go posłał po coś do jedzenia.
- Przecież zrobiłem to co mi kazałeś - z początku próbował się tłumaczyć, ale w końcu doszło do niego, że hebanowe tęczówki tak naprawdę nie były skierowane w jego stronę, tylko na kogoś za nim. Odwrócił się powoli i niepewnie. Zobaczył postać wyłaniającą się z sufitu...


___________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________



No i kolejny rozdział za nami. Trochę długo na niego się czekało, ale miałam kompletny brak motywacji. Nie wiem co się ze mną działo xD Postaram się już nie dopuścić do tak długiej przerwy między postami.
Bardzo proszę o komentarze i wyrażenie swojej opinii, to naprawdę zachęca do działania i dodaje wielkiego kopa i weny ^^
Pozdrawiam Anna